Krystyna Mazurówna
Polska tancerka, choreografka i dziennikarka
Pani Krystyno, jest Pani niewątpliwie najbardziej barwną postacią światowej sceny tanecznej. Aktywność fizyczna na pewno od zawsze była dla Pani bardzo ważna. Proszę powiedzieć, jak to wygląda z perspektywy upływających lat?
Światowej sceny tanecznej? Ależ skąd, nieporozumienie! Jak prześmiewają się – i słusznie – moje dzieci, jestem „światowej sławy w Polsce”, w Paryżu tańczyłam przez dobrych kilkanaście a nawet kilkadziesiąt lat w różnych prestiżowych baletach i teatrach, byłam zawsze cenioną, niezłą tancerką. ale do światowej sławy mi daleko. Światowej sławy była niewątpliwie Josephina Baker, tańczyłam przy okazji jej ostatnich występów w 1975 roku jako solistka, i tyle – albo aż tyle!. Mam opinię «kolorowej» mimo że moim ulubionym kolorem jest czarny, i na ogół ubieram się w tym kolorze – ale mam rzeczywiście kolorowe włosy, kilka kolorów na powiekach i – zwłaszcza – kolorowe życie, bo takie lubię i tak je sobie ułożyłam! Co do aktywności fizycznej, jest ona nierozerwalnie związana z moim zawodem, więc – chcąc nie chcąc – całe życie pozostawałam w niezłej formie fizycznej, i do dziś nie mam najmniejszego problemu z żadnym reumatyzmem, bólem stawów i innymi tego typu chorobami, pewnie w dużej części właśnie dlatego. Oczywiście, że moja sprawność nie jest już taka, jaką była dwadzieścia czy czterdzieści lat temu – nie próbuję robić szpagatów skakanych ani żadnych przerzutek, nie mam po prostu potrzeby – pewnie już bym i nie mogła. Ale – zupełnie mi tego nie brakuje, za to występuję często tańcząc. Najbliższe plany to taneczny udział w Festiwalu Muzycznym w Bydgoszczy w październiku, następnie – jako tańcząca modelka – na pokazie mody we Wrocławiu w listopadzie, i tak dalej.
Taniec jest niewątpliwie dyscypliną kontuzyjną. Jakie były Pani sposoby na szybki powrót do aktywności scenicznej?
Taniec jest dyscypliną kontuzyjną? Na szczęście, nic mi o tym nie wiadomo… Owszem, czasem w twardych polskich baletkach miałam malutki paluszek u nogi obtarty do krwi, ale po założeniu plastra sprawa po niedługim czasie wracała do normy. Nie, nie miałam nigdy żadnych kontuzji fizycznych, może dlatego, że byłam ostrożna, i jak tylko wymagano ode mnie bardzo trudnych ewolucji fizycznych, uchylałam się od ich wykonywania, nadrabiając wdziękiem i osobowością!
Patrzy Pani na świat przez różowe okulary, ma Pani ogromny dystans do siebie samej i do rzeczywistości. Czy jest to element składowy Pani charakteru? Kiedykolwiek uczyła się Pani panować nad negatywnymi emocjami i nastrojami?
Nie, nigdy nie uczyłam się optymizmu, jest on nierozerwalnie związany z moją osobowością. Już dawno zrozumiałam, że o wiele lepiej się żyje, będąc pozytywnie zakręconym, niż negatywnym smutasem, zawsze się cieszę, że mam jeszcze pełne pół szklanki czy butelki, a nie już tylko… Więcej, jestem pewna że narzekanie, które według mnie jest drugą – po alkoholizmie – wadą narodową Polaków, jest nie tylko nękające, ale i wręcz niebezpieczne! Nie tylko, że narzekając zatruwamy życie naszym interlokutorom, to w dodatku zatruwamy je sobie samym! Problemy – to są sprawy do rozwiązania, a nie do utyskiwania i skarżenia się na nie!
Wiele osób w Pani wieku zmaga się z dotkliwymi chorobami, dopada je samotność, a co za tym idzie depresja. Co może Pani poradzić osobom starszym, które utraciły w swoim życiu cel?
Trzeba – według mnie – szukać tego celu, nie poddawać się «losowi» który nie istnieje sam w sobie. Życie jest dokładnie takie, jakie je sobie stworzyliśmy, wiec na jakie zasługujemy! Samotność? Jeśli jest z wyboru, bardzo dobrze. Ale przecież na samotność nikt nas nie skazuje, jesteśmy otoczeni ludźmi, w naszym wieku i młodszymi, zawsze są dzieci, nasze lub nie, którym możemy pomóc nawet bawiąc się z nimi, A jeśli nawet nie znosimy towarzystwa ludzi – są jeszcze zwierzęta! Cele mogą być bardzo różnorakie – dbanie o nasze zdrowie, o urodę, zajmowanie się ogródkiem, robienie konfitur – albo, jeszcze lepiej – pomaganie innym, zawsze można znaleźć pretekst na dowartościowanie się takimi sposobami!
W życiu kieruje się Pani zasadą carpe diem. Jak ważne jest to, aby osoby, które nas otaczają emanowały pozytywną energią oraz w podobny sposób postrzegały świat?
Świat jest taki, jaki sobie stworzymy – dokładnie nasze życie jest takie, jakie sobie je zbudowaliśmy, i tylko my ponosimy za to odpowiedzialność! Ale – nigdy nie jest za późno, wystarczy wziąć się za siebie, wygrać walkę z samym sobą – a przekonamy się ,że życie jest piękne, a otaczający nas świat wspaniały!