Skip to main content
Home » Neurologia » Nie jestem cyborgiem. Migrena nauczyła mnie odpuszczać
Neurologia

Nie jestem cyborgiem. Migrena nauczyła mnie odpuszczać

Dorota Wellman

Dziennikarka i prezenterka

Dziennikarka i prezenterka Dorota Wellman opowiada o życiu z migreną – chorobą, której nie widać, a która potrafi zburzyć codzienność. W szczerej rozmowie mówi o bólu, braku zrozumienia, długiej drodze do diagnozy i o tym, dlaczego osoby publiczne powinny głośno mówić o zdrowiu.


Pani Doroto, czy pamięta pani moment, kiedy po raz pierwszy pojawiły się objawy migreny? Jak wyglądała droga do uzyskania trafnej diagnozy i czy była ona długa i trudna?

Oczywiście, że pamiętam. Tego nie da się zapomnieć. Ból był tak intensywny, że miałam wrażenie, jakby ktoś rozwiercał mi czaszkę od środka. Światło bolało, dźwięki bolały. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje. Na początku sądziłam, że to przemęczenie albo stres – w naszym zawodzie to przecież norma. Ale napady zaczęły się powtarzać. I niestety, droga do diagnozy nie była ani szybka, ani prosta. Odsyłano mnie od jednego lekarza do drugiego, robiono mnóstwo badań, które niczego nie wykazywały. Dopiero po latach trafiłam na lekarza, który powiedział: „To klasyczna migrena”. Prawie się wtedy popłakałam – z ulgą, że w końcu ktoś to nazwał i dał mi punkt zaczepienia.

Jak migrena wpływa na pani codzienne życie – zawodowe i prywatne? Czy zdarza się, że ataki całkowicie wyłączają panią z funkcjonowania?

Migrena potrafi zrujnować dzień. A czasem cały tydzień. Nie wybiera momentu – pojawia się niezależnie od tego, czy mam program na żywo, ważne spotkanie, czy po prostu chciałabym być z rodziną. Uderza nagle i potrafi mnie dosłownie unieruchomić. To nie jest ból głowy, który można przeczekać. To walka – z bólem, światłem, hałasem, mdłościami. Czasem muszę odwołać wszystko i zamknąć się w ciemnym pokoju, żeby przetrwać. Jest to bardzo frustrujące, bo jestem osobą aktywną i konkretną. Migrena potrafi z tego wszystkiego zrobić sito. Ale nauczyłam się czegoś ważnego – nie jestem cyborgiem. Czasem trzeba odpuścić. I nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia.

Diagnozowanie migreny bywa żmudne i trudne. Jakie badania pani przeszła? Czy coś szczególnie zapadło pani w pamięć?

Przeszłam właściwie wszystko: rezonans, tomografię, konsultacje neurologiczne, okulistyczne, hormonalne. Miałam wrażenie, że badają mnie od stóp do głów jak bohaterkę medycznego serialu. Najbardziej zaskakujące – a właściwie irytujące – było to, że wszystkie wyniki były w normie. A ja dalej cierpiałam. W pewnym momencie człowiek zaczyna myśleć: może sobie to wymyślam? Może jestem przewrażliwiona? I to jest najtrudniejsze – ta niewidzialność choroby. Migrena często nie zostawia śladu w wynikach. A mimo to boli. I odbiera siły.

Jakie znaczenie, pani zdaniem, ma nagłaśnianie problemów zdrowotnych przez osoby publiczne? Czy czuje pani, że może realnie wpłynąć na świadomość społeczną?

Uważam, że osoby publiczne mają nie tylko przywilej, że są słuchane, ale i obowiązek wykorzystania tego głosu z sensem. Jeśli dzięki mojej historii ktoś szybciej trafi do lekarza, potraktuje swoje objawy poważnie albo po prostu poczuje się mniej samotny – to było warto. Ja nie jestem od dawania recept. Ale mogę mówić głośno o tym, co ważne. Migrena, depresja, nowotwory, menopauza – to nie są tematy tabu. To część życia tysięcy ludzi. Jeśli będziemy mówić o tym bez wstydu, może ktoś w końcu zrozumie, że zdrowie to nie jest temat na potem. To temat na teraz.

Dlaczego, pani zdaniem, tak ważne jest mówienie głośno o chorobach takich jak migrena? Czy zauważyła pani jakiś odzew po swoich publicznych wypowiedziach?

Bo cisza w takich sprawach nikomu nie służy. Migrena to nie fanaberia, nie „zwykły ból głowy”, tylko poważna choroba. A wiele osób się z nią ukrywa, bo boją się, że usłyszą: „Nie przesadzaj.” Ja mówię o tym głośno właśnie po to, żeby nikt nie musiał się tłumaczyć z bólu. Po moich wypowiedziach odezwało się wiele osób – pisali, dziękowali, dzielili się swoimi historiami. I to jest dla mnie sygnał, że warto się było otworzyć. Bo czasem wystarczy, że ktoś znany powie: „Ja też to mam”, żeby ktoś inny poczuł, że ma prawo szukać pomocy. A to już pierwszy krok do zmiany.

Next article
Home » Neurologia » Nie jestem cyborgiem. Migrena nauczyła mnie odpuszczać
Neurologia

Co 3. Polak z zaburzeniami psychosomatycznymi

Dr n. med. Monika Czerska

Ukończyła Akademię Medyczną. Z wyróżnieniem obroniła tytuł doktora nauk medycznych w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Jest również certyfikowanym członkiem Polskiego Towarzystwa Ultrasonograficznego. Popularyzatorka wiedzy medycznej.

Objawy nieprawidłowości psychosomatycznych są bardzo niecharakterystyczne i ogólne, więc lekceważą je zarówno chorzy, jak i lekarze pierwszego kontaktu.


Jakie są główne objawy i przyczyny zaburzeń psychosomatycznych oraz jak powszechne są one w populacji?

Objawy różnią się w zależności od układu, którego dotyczą. Wśród najprostszych wymienia się zmęczenie, bezsenność, uczucie ogólnego dyskomfortu, bóle mięśni i pleców, ale też fibromialgię, czyli ból dotykowy całego ciała. Niepokojące mogą być też problemy z oddychaniem, wrażenie braku możliwości nabrania powietrza, problemy z ciśnieniem, a nawet zwykła niestrawność.

Zaburzenia psychosomatyczne występują z podobnym natężeniem niezależnie od płci i wieku. Kiedyś badania pokazywały, że na zaburzenia cierpi 7-15 proc. społeczeństwa, dziś mówi się, że już dotyczą one co 3. Polaka, czyli ponad 30 proc. z nas.

Głównym powodem zaburzeń jest niezdrowy tryb życia i stres. Ryzyko wystąpienia objawów może zwiększać nadużywanie substancji psychoaktywnych, jak alkohol czy narkotyki, a także brak pracy zawodowej czy konstruktywnego zajęcia. Przyczyną mogą też być złe doświadczenia z dzieciństwa, jak zaniedbywanie przez rodziców czy wykorzystywanie seksualne.

Dlaczego objawy psychosomatyczne są często bagatelizowane zarówno przez pacjentów, jak i lekarzy?

Pacjenci bagatelizują je, bo uważają, że wszystko przejdzie, a dodatkowo wielu znajomych mówi: „Ja mam podobnie, nie przejmuj się”. Objawy są mało charakterystyczne, niealarmujące, więc bagatelizujemy je, myśląc, że przyjdzie weekend czy wakacje i odpoczniemy, a tak naprawdę tylko sobie nawarstwiamy problemy. Zaburzenia często dotyczą osób, które dużo pracują, żyją szybko i nie przypuszczają, że ich mózg może już być przestymulowany. Szukamy doraźnego ratunku w odreagowaniu stresu, ewentualnie w zmianie pracy. Ale to nie jest długofalowo skuteczna metoda i finalnie, tak czy inaczej, trzeba udać się po specjalistyczną pomoc do lekarza. Natomiast lekarz rodzinny niestety też trochę bagatelizuje sytuację. Objawy dotyczą wielu różnych układów organizmu, nie widać jednego konkretnego schorzenia, więc brak efektywnego schematu działania powoduje, że lekarz rodzinny często zleca tylko badania podstawowe, które z reguły są prawidłowe, i na tym kończy się diagnostyka. Jedynie, jeśli pacjent jest bardzo zdesperowany, to udaje się po pomoc do specjalisty, który każe przeprowadzić bardziej szczegółowe badania.

Jakie neurologiczne skutki mogą wystąpić u pacjentów zmagających się z zaburzeniami psychosomatycznymi?

Mogą pojawiać się negatywne emocje, czyli złość, smutek, agresja, ale też brak koncentracji, zaburzenia snu, brak apetytu. Znacznie częściej mogą występować też migreny i ich konsekwencje, czyli wymioty, nudności, zaburzenia widzenia, a nawet drętwienie połowy twarzy czy ręki. I to jest na ogół ten moment, który skłania pacjentów do wizyt u lekarzy specjalistów.

Jakie działania profilaktyczne i terapeutyczne okazują się najskuteczniejsze w radzeniu sobie z zaburzeniami psychosomatycznymi, które dotykają coraz więcej osób?

Przede wszystkim musimy nauczyć się dysponować swoim czasem wolnym i zachowywać balans pomiędzy pracą a odpoczynkiem. Zapobiegać możemy też poprzez utrzymywanie zdrowej, zbilansowanej diety i odpowiedniej wagi oraz przyjmowanie witamin z grupy B czy kwasów omega-3. Warto też przeprowadzić wywiad rodzinny – czy w domu były tendencje do hipochondrii, nacisk na zbyt częste chodzenie do lekarza i szukanie jakichkolwiek niepożądanych objawów? To często podłoże tych zaburzeń. To, z jakiego domu się wychodzi, ma duże znaczenie dla naszego zdrowia psychosomatycznego.

Next article