Urszula Dudziak
Polska wokalistka jazzowa znana z nowatorskiego stylu śpiewu i wokaliz. Urodzona w 1943 roku, współpracuje z wieloma światowymi muzykami. Jej utwór „Papaya” zdobył popularność na całym świecie. Ikona polskiego jazzu i pozytywnej energii.
W wieku 82 lat zaraża optymizmem, inspiruje do działania i udowadnia, że życie może być pełne radości, niezależnie od metryki. Urszula Dudziak w szczerej rozmowie opowiada o swojej pasji do muzyki, zdrowym stylu życia, które wciąż ją napędzają.
Pani Urszulo, emanuje pani niezwykłą energią i radością życia – jaki jest pani sekret dobrego samopoczucia i zdrowia w dojrzałym wieku?
Przede wszystkim widzę świat w jasnych kolorach. Nawet jeśli wokół dominują ciemniejsze barwy, ja zawsze stawiam na światło – na dobre wiadomości, na dobroć ludzi. Kocham przyrodę, a w życiu towarzyszy mi dziecięca ciekawość. Obserwuję wszystko, co dzieje się dookoła, cieszę się obecnością wspaniałych ludzi i wiernych przyjaciół.
Moją pasją jest muzyka – kocham śpiewać. To moja forma ekspresji, coś, co mnie nakręca i uskrzydla. Na koncertach daję z siebie wszystko, dzielę się tym, co we mnie najlepsze. W zamian otrzymuję niesamowitą energię od publiczności – to ona trzyma mnie w pionie, dodaje siły i sensu.
Jestem niepoprawną optymistką. Nawet gdy spotyka mnie coś trudnego, wierzę, że można to przekuć w coś dobrego. Moja mama zawsze powtarzała: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” – i rzeczywiście, życie często to potwierdzało.
Miałam w życiu różne momenty – bywałam w głębokich dołkach, przechodziłam kryzysy – ale zawsze potrafiłam się z nich podnieść. Zawsze widziałam gdzieś to światełko, które dawało mi nadzieję i motywację, by iść dalej i odnaleźć się w tym jasnym, dobrym świetle.
Dlatego wierzę w siłę pozytywnego myślenia. Trzeba pilnować swoich myśli, nie dać się wciągnąć w negatywne spirale. To mój przepis na dobre samopoczucie – niezależnie od wieku. Mam 82 lata i noszę swój wiek jak koronę.
Czy zdrowy styl życia i aktywność fizyczna mają wpływ na pani twórczość artystyczną – na przykład przy pracy nad najnowszą płytą?
Tak naprawdę mam trzy miejsca, które nazywam domem. Przez 30 lat mieszkałam w Nowym Jorku – to miasto niezwykłe, pełne kontrastów, energii i twórczego fermentu.
Drugim miejscem bliskim mojemu sercu jest Warszawa – miasto, które kocham nad życie. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat naprawdę wypiękniało.
Trzecim moim azylem jest farma na Podlasiu. Tam odnajduję spokój i ukojenie, otacza mnie piękna przyroda. Towarzyszą mi dwa psy i dwa koty, a w ogrodzie uprawiam własne warzywa. Dbam o zdrowy styl życia – natura jest dla mnie źródłem wytchnienia i codziennej inspiracji. Codziennie spaceruję z moim partnerem Bogusiem, często jeździmy na rowerach.
Wierzę, że zdrowie jest absolutną podstawą. Bo jeśli go zabraknie – to o czym tu mówić? Kiedy czuję się dobrze i jestem wypoczęta, mam energię do tworzenia. Gdybym była zaniedbana, osłabiona, nic by mi się nie chciało. Dlatego codziennie się ruszam.
Wielu seniorów rezygnuje z pasji – co by im pani powiedziała, patrząc na swoje pełne energii życie i karierę?
Kiedy ktoś rezygnuje ze swojej pasji, to znak, że coś w jego życiu przestaje działać dobrze. To właśnie pasja nas napędza, daje poczucie spełnienia i sensu. Często powtarzam seniorom – szczególnie kobietom po 50. roku życia – że to dopiero początek najbardziej twórczego okresu w ich życiu.
Po pięćdziesiątce mamy już ogromny bagaż doświadczeń, który możemy przekazać innym. Możemy być przewodnikami, światłem dla młodszych pokoleń. To nie jest czas starzenia się – bo słowo „starość” często kojarzy się z końcem, z pustką. Ja mówię inaczej: my dorastamy – do nowych wyzwań, nowych podróży, nowych języków, nowych ludzi, a nawet nowych zawodów. To może być najpiękniejszy czas w naszym życiu.
Z dumą mogę powiedzieć, że zostałam wybrana na radną seniorów Warszawy – Śródmieście. Za nami dopiero pierwsze spotkanie, kolejne już za trzy tygodnie. Mam ogromne pragnienie i gotowość, by wnieść coś dobrego – pomóc w organizowaniu życia seniorów tak, aby było pełne radości, zdrowia i szczęścia.
Nowa płyta to kolejne muzyczne wyzwanie – co najbardziej motywuje panią do działania mimo upływu lat i jaką rolę odgrywa w tym zdrowie?
Uwielbiam śpiewać. Uwielbiam grać koncerty – każdy z nich to dla mnie niesamowita i wyjątkowa przygoda. Muzyka to moja pasja, śpiewam chyba od kołyski. To mnie nakręca, daje energię i radość życia. Dbam o to, żeby być w formie – a podstawą jest dla mnie sen.
Unikam jedzenia późno, bo przejadanie się przed snem zaburza regenerację. Zamiast odpoczywać, organizm musi wtedy walczyć z kotletem schabowym – a to nie pomaga ani zdrowiu, ani śpiewaniu!
Na który koncert w tym roku czeka pani najbardziej?
Są dwa szczególne wydarzenia. Pierwszy to koncert promujący moją nową płytę – 20 lipca na Energa Jazz Festival w Gdyni. Tam planuję premierę swojej płyty i jestem tym naprawdę podekscytowana. To będzie piękny, pełen emocji i gości wieczór.
Drugi koncert odbędzie się 16 października w Warszawie, w Palladium, przygotowuję na ten koncert kilka niespodzianek. To okolice moich urodzin, moja menedżerka zaplanowała z tej okazji urodzinową trasę koncertową, wszystkie informacje dostępne są w social mediach. Trudno mi wybrać, który z tych koncertów jest ważniejszy – oba mają dla mnie szczególne znaczenie. Serdecznie zapraszam Państwa na moje występy – do wysłuchania nowej płyty i całej twórczości, która płynie prosto z serca. To moja pasja oraz moje zdrowie.
