Home » Onkologia » Samoakceptacja w procesie terapii onkologicznej
Onkologia

Samoakceptacja w procesie terapii onkologicznej

Fot.: archiwum prywatne

Utrata włosów spowodowana przyjmowaniem chemioterapii dotyczy około 65 proc. pacjentów onkologicznych, a mimo to wciąż stanowi temat tabu.

Magda

Prowadzi kanał na YouTubie „Meg – Życie na Malcie” (@MegMEGyt3) oraz konto na Instagramie (@megyt3), gdzie relacjonuje swoje życie na wyspie oraz dzieli się doświadczeniem choroby nowotworowej

Leczenie onkologiczne wiąże się z utratą włosów. Czy stanowi to obciążenie i źródło stresu? Takie głosy są słyszalne częściej z perspektywy kobiet. Jak było i jest w twoim przypadku?

Do leczenia podeszłam zadaniowo i wiedziałam, że taki etap po prostu nastąpi. W okolicach drugiego wlewu chemioterapii mogłam wyciągać włosy garściami, zostawały wszędzie – na poduszce, pod prysznicem, w samochodzie. Ogolenie ich przyniosło mi ulgę, ale też zdałam sobie sprawę, jak ciężkie miesiące mnie czekają. Zdecydowanie nie jest to łatwy moment, ale nie był dla mnie źródłem stresu.

W mediach społecznościowych początkowo prowadziłaś kontent podróżniczo-lifestyle’owy. Po diagnozie siłą rzeczy uległ on zmianie. Dlaczego treści związane z tematyką utraty i odrastania włosów po terapii onkologicznej zyskały aż taką popularność? Czy jest to temat tabu?

Mimo że minął już rok od zakończenia mojego leczenia, wciąż regularnie otrzymuję komentarze i wiadomości, które sugerują, że nie powinnam w internecie mówić o chorobie. Według nich temat ten jest zbyt intymny, by wychodzić poza granice mojej rodziny. Dotyczy to również procesu odrastania włosów, bo jak można pokazywać się przed tysiącami ludzi, kiedy wygląd odbiega od takiego, który jest przez większość postrzegany jako normalny? Dlatego tak, uważam że nadal jest to temat tabu. Pokazywanie tych wszystkich etapów jest na tyle rzadkie, że dla odbiorców może być zarówno kontrowersyjne, jak i ciekawe.

Czy czekałaś na odrośnięcie włosów? Jak wpływało to na twoje samopoczucie?

Na początku oczywiście czekałam. Pierwsze miesiące nie były zbyt łatwe, miałam wrażenie, że każdy włos rośnie w inną stronę. Nie podobałam się sobie, ale zaakceptowałam to i wiedziałam, że po prostu muszę przeczekać ten etap. Po 6-8 miesiącach fryzura zaczęła nabierać kształtów, a włosy kręciły się o wiele mocniej niż przed chorobą, więc mój wygląd przestał mi przeszkadzać.

Next article