Skip to main content
Home » Serce i krew » Automatyczne systemy dozowania insuliny prawie jak sztuczna trzustka
Serce i krew

Automatyczne systemy dozowania insuliny prawie jak sztuczna trzustka

Prof. dr hab. n. med. Tomasz Klupa

Kierownik Katedry Chorób Metabolicznych i Ośrodka Zaawansowanych Technologii Diabetologicznych Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie

Życie z cukrzycą typu 1 nie musi oznaczać częstej „ręcznej” kontroli poziomu cukru i podejmowania bardzo wielu codziennych decyzji terapeutycznych przez pacjenta. Hybrydowe pompy insulinowe pozwalają bez wielkiego zaangażowania osiągnąć kontrolę glikemii bliską ideałowi, także u seniorów.


W Polsce żyje nawet 300 tysięcy osób z cukrzycą typu 1, wymagającą podawania insuliny, często do każdego posiłku. Istnieją jednak technologiczne alternatywy, które mogą zwolnić pacjentów z tego obowiązku. Co to za urządzenia i jakie są ich zalety?

To tak zwane hybrydowe pompy insulinowe. Takie urządzenie, połączone cienkim drenem doprowadzającym insulinę, pacjent cały czas nosi przy sobie na pasku, podwiązce czy w biustonoszu. Jednocześnie w innym miejscu ciała umieszcza się małą elektrodę do monitorowania glikemii, która przesyła do pompy informację o aktualnym poziomie cukru. Na tej podstawie urządzenie samodzielnie podaje lub wstrzymuje podaż insuliny.

Nazywamy te pompy hybrydowymi dlatego, że ciągle jeszcze pozostawiają pewną niewielką pulę obowiązków koniecznych do spełnienia przez pacjenta. Należy do nich konieczność wprowadzenia informacji o zamiarze spożycia posiłku i jego objętości.

Hybrydowe pompy insulinowe pozwalają na uzyskanie przyzwoitej kontroli metabolicznej u pacjentów, u których wcześniej było to nieosiągalne, na przykład z uwagi na problemy emocjonalne. Z kolei u osób, które przynajmniej w minimalnym stopniu czynnie się zaangażują, można osiągnąć kontrolę glikemii bliską ideałowi.

Najnowsze systemy dokonują nawet 288 pomiarów cukru w ciągu doby i przekładają je na decyzje terapeutyczne. Na ile skutecznym narzędziem mogą być w rękach seniorów?

Edukacja chorych, którzy przestawiani są na pompę hybrydową zajmuje mniej czasu niż edukacja osób leczonych tradycyjną pompą, dlatego że w nowoczesnych urządzeniach znacznie więcej dzieje się automatycznie. Dzięki zaawansowanej hybrydowej pompie insulinowej nie trzeba myśleć o wielu kwestiach związanych z leczeniem i w nie ingerować. Nie istnieje żadna inna forma terapii, która zwalniałaby naszych pacjentów z wielu obowiązków, wydawałoby się, integralnie związanych z kontrolą cukrzycy.

Co więcej, seniorzy, pewnie dzięki swojej rzetelności i systematyczności, osiągają nawet lepsze wyniki w leczeniu cukrzycy tą metodą niż osoby młodsze.

A jak starsi pacjenci radzą sobie z obsługą najnowszych pomp insulinowych?

Zarówno dane literaturowe ze świata, jak i lokalne, z naszego ośrodka, pokazują, że znakomicie. Wdrażając hybrydowe pompy insulinowe u seniorów potrzeba tylko trochę więcej czasu na ich uruchomienie. Pacjent musi się oswoić i zaakceptować takie urządzenie. Niekiedy pojawiają się kłopoty z wykonaniem czynności manualnych związanych z obsługą pompy, takich jak wymiana zestawu infuzyjnego czy zbiorniczka z insuliną co kilka dni. Jeśli jest z tym problem, pacjent może poprosić o pomoc członka rodziny.

Czy są szanse na rozszerzenie refundacji pomp insulinowych dla pacjentów powyżej 26. roku życia?

Cukrzyca typu 1 nie jest chorobą charakterystyczną tylko dla dzieci i młodzieży, a liczba cierpiących na nią starszych pacjentów rośnie. Propozycja zmiany systemu refundacyjnego i zniesienia kryterium wieku jest więc w tej chwili najważniejszym postulatem całego środowiska diabetologicznego, które od kilku lat działa w tym zakresie bardzo aktywnie. Trwają konsultacje w tej sprawie i wydaje się, że szanse na zmiany można oceniać wysoko.

Next article
Home » Serce i krew » Automatyczne systemy dozowania insuliny prawie jak sztuczna trzustka
serce i krew

Niewydolność serca a wykluczenie społeczne seniorów

Problem zachorowalności na niewydolność serca (NS) to wyzwanie cywilizacyjne, którego skala uprawnia nas do nazywania go prawdziwą epidemią.

Prof. dr hab. n. med. Adam Witkowski

Prezes-Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego

Już dziś chorobę zdiagnozowano u ponad miliona Polaków, wiemy jednak, że ta liczba z roku na rok będzie się gwałtownie powiększać. Niewydolne serce jest bowiem ceną, którą płacimy za dłuższe życie i skuteczne leczenie incydentów sercowo-naczyniowych.

Rozwój procedur kardiologii interwencyjnej na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat spowodował, że zawał serca przestał być synonimem wyroku śmierci. Śmiertelność wewnątrzszpitalna kształtuje się na poziomie ok. 6,5 proc. (w ciągu roku od incydentu) dla chorych leczonych interwencyjnie, co oznacza, że dla dominującej większości wypis to szansa na nowe życie. Dla wielu będzie to jednak dopiero początek walki o zdrowie. Jednym z możliwych powikłań po przebytym incydencie będzie właśnie niewydolność serca, która poprzez stopniowe pogarszanie się funkcji serca i kolejnych narządów organizmu nieuchronnie prowadzi do jego wyniszczenia. O NS mówimy także przy wadach zastawkowych. Wraz z wiekiem i towarzyszącą mu naturalną eksploatacją serca pojawiają się także niezdiagnozowane wcześniej problemy strukturalne, np. niedomykalność zastawki mitralnej czy zwężenie zastawki aortalnej. To schorzenia, które stają się rzeczywistością dzisiejszych siedemdziesięcio-, osiemdziesięcio- czy dziewięćdziesięciolatków i nigdy wcześniej nie występowały na taką skalę.

Myśląc o trudnościach ruchowych, z którymi borykają się osoby starsze, najczęściej podajemy problemy ortopedyczne czy reumatyczne. Rzadko wskazujemy na niewydolność serca, która skutkuje permanentnym osłabieniem, zmęczeniem nawet przy niewielkim wysiłku, obrzękami podudzi czy dusznością pojawiającą się nawet w spoczynku – tłumaczy prof. dr hab. n. med. Adam Witkowski, Prezes-Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Niewydolność serca prowadzi też do analogicznej choroby nerek, skutkiem czego chorzy zmagają się z narastającymi obrzękami nóg, bólami głowy, częstomoczem i postępującym wyniszczeniem. Seniorzy stopniowo wycofują się więc z aktywnego życia, ostatecznie całkowicie się uniesamodzielniając. Zdrowotne konsekwencje to nie tylko problemy z wykonywaniem codziennych, prozaicznych czynności, takich jak zrobienie zakupów czy wejście po schodach. Stają się również przyczyną wstydu, apatii i depresji wynikających z uzależnienia od osoby trzeciej. Pojawia się również uczucie samotności, bo dla tych często energicznych i towarzyskich osób nową okolicznością jest uwięzienie we własnym domu i strach przed komunikowaniem własnych potrzeb.

W dobie starzejącego się społeczeństwa kwestia niewydolności serca to dla systemu wyzwanie, przed którym nie ma ucieczki. Skala zachorowalności wymusza na decydentach podjęcie wielowymiarowych działań, które odpowiedzą na potrzeby seniorów i zaproponują im rozwiązania. Dlatego też leczenie niewydolności serca oraz podnoszenie świadomości na jej temat stało się jednym z priorytetów Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Wartość edukacyjną niesie również kampania społeczna „Stawka to życie. Zastawka to życie”, która promuje mało inwazyjne zabiegi przezcewnikowe w wadach strukturalnych serca. Dzięki nim także pacjenci wysokiego ryzyka operacyjnego, czyli właśnie seniorzy, mogą w sposób bezpieczny odbyć korekcję wady i wrócić do utraconej sprawności.

W tym roku koncentrujemy się na cierpiących na niedomykalność zastawki mitralnej, którzy do tej pory ze względu na wiek lub stan kliniczny nie kwalifikowali się do leczenia operacyjnego. Wierzymy, że dzięki naszym działaniom o mało inwazyjnych zabiegach zacznie się mówić w przestrzeni publicznej, a tym samym – ich liczba wzrośnie do tej pożądanej – kwituje prof. Witkowski, który kampanię koordynuje już od 2015 roku.

Next article