Skip to main content
Home » Serce i krew » Czułam, że coś jest nie tak z moim ciałem – zrobiłam badania
serce i krew

Czułam, że coś jest nie tak z moim ciałem – zrobiłam badania

insulinooporność
insulinooporność
Fot.: Archiwum prywatne

Sandra Kubicka

Polsko-amerykańska modelka, pracującą na całym świecie. Uznana za jedną z najseksowniejszą kobiet na świecie przez francuski magazyn Maxim. Jest półfinalistką programu Polsatu „Dancing With The Stars. Taniec z Gwiazdami 10”. Była też gospodarzem „Czerwonego Dywanu” na dorocznej Wielkiej Gali Gwiazd Plejady oraz współgospodarzem (i jurorem) międzynarodowego konkursu piękności transmitowanego do ponad 100 krajów. Nazywana Wonder Woman ze względu na jej siłę fizyczną, zainteresowanie motoryzacją oraz sportami walki. W 2021 roku zadebiutuje na ekranach kin w filmie „Pandemic Games”, grając u boku takich gwiazd jak Tomek Karolak, Katarzyna Figura czy Janusz Chabior.

Insulinooporność dotyka coraz więcej osób, charakterystyczne dla tej choroby są brak energii, senność, a także wzrost masy ciała. Rozmawialiśmy z Sandrą Kubicką o tym, jak zdiagnozowała chorobę i jak sobie z nią radzi.

Jakie objawy insulinooporności skłoniły panią do zrobienia badań?

Chodzę regularnie na treningi, jestem bardzo aktywna fizycznie i mimo że widziałam zmiany w swoim ciele pod kątem rozbudowy mięśni, czułam nadal się bardzo spuchnięta. Najbardziej było to widać na twarzy. Dużo osób pytało mnie: „dlaczego płakałaś?”. A ja wcale nie płakałam. Było to przykre, a wręcz irytujące. Opuchlizna była pierwszym objawem, potem było nagłe zasypianie. Wystarczyło, że coś zjadłam z wysoką ilością węglowodanów lub cukrów, potem mnie, kolokwialnie mówiąc, „odcinało”. Miałam dwie sytuacje, gdzie zrozumiałam, że zaczyna być niebezpiecznie i muszę coś z tym zrobić. Czułam, że coś się dzieje z moim ciałem, i to był czas na dokładne badania.

Wiele kobiet nie dopuszcza do siebie myśli, że mogą być chore, a nadmierne zmęczenie utożsamiają z przepracowaniem. Co było kluczem w pani przypadku do postawienia słusznej diagnozy?

Tak, wiem, ja również moje objawy tłumaczyłam sobie nadmiarem pracy. Jednak, gdy miałam dni wolne, dalej się męczyłam i zupełnie na nic nie miałam energii. Wiedziałam wtedy, że to nie jest przemęczenie. Zrobiłam pełną morfologię i test obciążenia glukozą oraz insulinę. Wszystko wyszło w badaniach, miałam już diagnozę. W moim przypadku insulinooporność została wywołała przez PCOS – to zazwyczaj idzie w parze.

Jak na co dzień wygląda życie z insulinoopornością, co jest w tej chorobie dla pani najtrudniejsze?

Najtrudniejsze jest to, że jeżeli nie wezmę leków, to z dnia na dzień potrafię przytyć kilka kilogramów, ponieważ w organizmie zatrzymuje się woda. W moim przypadku staję się bardzo spuchnięta, wtedy źle się czuję. Moja twarz, moje dłonie… Nie jest to przyjemne uczucie. Drugim utrudnieniem jest to, że zazwyczaj mam mnóstwo pracy w ciągu dnia, a insulinooporność powoduje, że jestem bardzo zmęczona i często nie mam siły. Ziewam na spotkaniach, muszę robić drzemki, nie jestem skoncentrowana tak, jak powinnam być.

Jak motywować się do przestrzegania diety i ograniczenia spożywania słodyczy lub alkoholu?

Nie będę ukrywać, bywa ciężko. Na pewno było łatwiej, gdy modeling to była moja główna praca i kariera zawodowa. Teraz, gdy mam mniej sesji, zauważyłam, że nie jestem aż tak bardzo rygorystyczna wobec siebie – co też jest OK! Jesteśmy ludźmi. Ja jestem tego zdania, że z życia trzeba korzystać. Oczywiście, nie namawiam do codziennego obżerania się i picia alkoholu, ale tak jak we wszystkim powinien być zdrowy balans. Ja regularnie uprawiam sport. Trzy razy w tygodniu mam cardio i dwa razy trening siłowy, więc to pozwala na to, aby od czasu do czasu sobie pozwolić na małe ustępstwa. Przy intensywnym trybie życia i pracy niestety ciężko jest utrzymać dietę… Ale musimy pamiętać, że to nie tylko dla naszego wyglądu, ale przede wszystkim dla zdrowia.

Next article
Home » Serce i krew » Czułam, że coś jest nie tak z moim ciałem – zrobiłam badania
serce i krew

Niewydolność serca a wykluczenie społeczne seniorów

Problem zachorowalności na niewydolność serca (NS) to wyzwanie cywilizacyjne, którego skala uprawnia nas do nazywania go prawdziwą epidemią.

Prof. dr hab. n. med. Adam Witkowski

Prezes-Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego

Już dziś chorobę zdiagnozowano u ponad miliona Polaków, wiemy jednak, że ta liczba z roku na rok będzie się gwałtownie powiększać. Niewydolne serce jest bowiem ceną, którą płacimy za dłuższe życie i skuteczne leczenie incydentów sercowo-naczyniowych.

Rozwój procedur kardiologii interwencyjnej na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat spowodował, że zawał serca przestał być synonimem wyroku śmierci. Śmiertelność wewnątrzszpitalna kształtuje się na poziomie ok. 6,5 proc. (w ciągu roku od incydentu) dla chorych leczonych interwencyjnie, co oznacza, że dla dominującej większości wypis to szansa na nowe życie. Dla wielu będzie to jednak dopiero początek walki o zdrowie. Jednym z możliwych powikłań po przebytym incydencie będzie właśnie niewydolność serca, która poprzez stopniowe pogarszanie się funkcji serca i kolejnych narządów organizmu nieuchronnie prowadzi do jego wyniszczenia. O NS mówimy także przy wadach zastawkowych. Wraz z wiekiem i towarzyszącą mu naturalną eksploatacją serca pojawiają się także niezdiagnozowane wcześniej problemy strukturalne, np. niedomykalność zastawki mitralnej czy zwężenie zastawki aortalnej. To schorzenia, które stają się rzeczywistością dzisiejszych siedemdziesięcio-, osiemdziesięcio- czy dziewięćdziesięciolatków i nigdy wcześniej nie występowały na taką skalę.

Myśląc o trudnościach ruchowych, z którymi borykają się osoby starsze, najczęściej podajemy problemy ortopedyczne czy reumatyczne. Rzadko wskazujemy na niewydolność serca, która skutkuje permanentnym osłabieniem, zmęczeniem nawet przy niewielkim wysiłku, obrzękami podudzi czy dusznością pojawiającą się nawet w spoczynku – tłumaczy prof. dr hab. n. med. Adam Witkowski, Prezes-Elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Niewydolność serca prowadzi też do analogicznej choroby nerek, skutkiem czego chorzy zmagają się z narastającymi obrzękami nóg, bólami głowy, częstomoczem i postępującym wyniszczeniem. Seniorzy stopniowo wycofują się więc z aktywnego życia, ostatecznie całkowicie się uniesamodzielniając. Zdrowotne konsekwencje to nie tylko problemy z wykonywaniem codziennych, prozaicznych czynności, takich jak zrobienie zakupów czy wejście po schodach. Stają się również przyczyną wstydu, apatii i depresji wynikających z uzależnienia od osoby trzeciej. Pojawia się również uczucie samotności, bo dla tych często energicznych i towarzyskich osób nową okolicznością jest uwięzienie we własnym domu i strach przed komunikowaniem własnych potrzeb.

W dobie starzejącego się społeczeństwa kwestia niewydolności serca to dla systemu wyzwanie, przed którym nie ma ucieczki. Skala zachorowalności wymusza na decydentach podjęcie wielowymiarowych działań, które odpowiedzą na potrzeby seniorów i zaproponują im rozwiązania. Dlatego też leczenie niewydolności serca oraz podnoszenie świadomości na jej temat stało się jednym z priorytetów Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Wartość edukacyjną niesie również kampania społeczna „Stawka to życie. Zastawka to życie”, która promuje mało inwazyjne zabiegi przezcewnikowe w wadach strukturalnych serca. Dzięki nim także pacjenci wysokiego ryzyka operacyjnego, czyli właśnie seniorzy, mogą w sposób bezpieczny odbyć korekcję wady i wrócić do utraconej sprawności.

W tym roku koncentrujemy się na cierpiących na niedomykalność zastawki mitralnej, którzy do tej pory ze względu na wiek lub stan kliniczny nie kwalifikowali się do leczenia operacyjnego. Wierzymy, że dzięki naszym działaniom o mało inwazyjnych zabiegach zacznie się mówić w przestrzeni publicznej, a tym samym – ich liczba wzrośnie do tej pożądanej – kwituje prof. Witkowski, który kampanię koordynuje już od 2015 roku.

Next article