Skip to main content
Home » Serce i krew » Liczy się dla mnie równowaga
serce i krew

Liczy się dla mnie równowaga

ablacja
ablacja
Fot.: Adrian Lach

Ablacja to małoinwazyjny zabieg kardiologiczny, który może całkowicie wyleczyć pacjenta z arytmii. O swoich doświadczeniach z chorobą i życiu po zabiegu opowiada Wojciech Łozowski „Łozo”, aktor, prezenter i były lider grupy Afromental.

Wojciech Łozowski „Łozo”

Aktor, prezenter i były lider grupy Afromental”

Jakie objawy dawały występujące u pana zaburzenia rytmu serca?

Pierwsze objawy arytmii pojawiły się już w dzieciństwie, jednak diagnozę częstoskurczu nadkomorowego otrzymałem dopiero po 27 latach chorowania. Ataki występowały u mnie średnio 3-4 razy w miesiącu i zwykle podczas aktywności fizycznej. Polegały na tym, że nagle przez około minutę moje serce biło bardzo mocno, co było widoczne nawet przez ubranie. Odczuwałem to, jakby serce przeskakiwało na inny, równoległy tor. Jako że działo się to często i przez lata, wypracowałem sposób, by wskakiwało na właściwy tor. Gdy pojawiał się atak, kładłem się na plecach i głęboko oddychałem, co powodowało, że bicie serca się uspokajało i mogłem wrócić do aktywności. Co ciekawe, czasami miało to miejsce na koncertach zespołu Afromental – wtedy wiele osób myślało, że to jakiś rodzaj performance’u, w rzeczywistości jednak musiałem po prostu spowolnić bicie swojego serca.

W jaki sposób dowiedział się pan o zaburzeniach rytmu serca?

Niestety diagnostyka częstoskurczu nadkomorowego, czyli rodzaju arytmii, jest trudna, gdyż zwykle nie można uchwycić go w badaniu EKG, robiąc echo serca czy nawet w badaniu Holtera. Miałem to szczęście w nieszczęściu, że raz przydarzył mi się atak inny niż wszystkie – trwał ponad 30 minut, co z kolei umożliwiło zapisanie zaburzeń podczas badania. Po przyjeździe do szpitala specjalista zdiagnozował częstoskurcz i zalecił wykonanie zabiegu ablacji. Tym sposobem po wielu latach dowiedziałem się wreszcie, na co choruję i w jaki sposób się to leczy.

Czy zabieg ablacji wiązał się z jakimiś wyrzeczeniami?

To nie jest zabieg, który boli i do którego trzeba się jakoś specjalnie przygotowywać. Jest krótki i chyba najtrudniejsze w nim jest to, że wykonywany jest bez narkozy, czyli znieczulenia ogólnego, tym samym pacjent ma świadomość, co się z nim dzieje i czego właśnie doświadcza. Bezpośrednio po zabiegu najtrudniejsze jest to, że nie można się ruszać przez ponad dwie doby. Później przez minimum rok należy prowadzić oszczędny tryb życia – nie uprawiać sportów, dźwigać itp. Jest to dość uciążliwe, zwłaszcza gdy wcześniej było się aktywnym człowiekiem. Ale taka przerwa, ten czas, by ułożyć sobie w głowie wiele rzeczy na nowo, można dobrze wykorzystać. Pamiętam, że każdy atak był dla mnie dużym stresem, gdyż wiązał się z myślami czy minie, czy jednak nie i tym razem umrę. Dlatego też uważam, że chociaż zabieg ablacji napawa lękiem i faktycznie jest związany z wyrzeczeniami, to warto się na niego zdecydować, gdyż umożliwia całkowite wyleczenie.

Czy po zabiegu musiał zmienić pan dotychczasowy styl życia?

Na początku musiałem być bardzo ostrożny – sprawdzałem, co mogę, a czego nie. Każde szybsze bicie serca napawało lękiem, dlatego też zdecydowałem się na specjalistyczną pomoc, która umożliwiła mi wyleczenie się z nerwicy lękowej. Z czasem, gdy z sercem nic się nie działo, wróciłem do życia w pełni. Myślę jednak, że dzięki chorobie stałem się dojrzalszy, wiem, że mogę przejść wiele i poradzić sobie nawet z dużymi trudnościami. Teraz jestem 10 lat po zabiegu i moje serce nadal jest w doskonałej kondycji. Mam jednak większą świadomość i wiem, jak cieszyć się życiem, ale sobie nie szkodzić – bardziej dbam o ciało, regularnie ćwiczę, jem lepiej i ogólnie żyję zdrowiej. Przy czym w tym wszystkim liczy się dla mnie równowaga – moje życie płynie w rockandrollowym rytmie, jednak już bez tego przerażającego uczucia, jakiego doświadczałem żyjąc z arytmią.

Jaką pana zdaniem rolę odgrywają osoby publiczne w kwestii edukowania społeczeństwa, np. na temat chorób serca i ich profilaktyki?

Uważam, że istotne jest, by osoby publiczne dzieliły się swoimi historiami, życiem bez koloryzowania, bo dzięki temu mogą wspomóc innych w tym, by łatwiej uporały się ze swoimi trudności. Myślę, że mój przypadek może pokazać innym, że chociaż przez wiele lat żyłem z chorobą, często było z nią trudno, to ostatecznie postawiono diagnozę i wyleczono mnie, co może dawać innym nadzieję i siłę, by walczyć o swoje zdrowie. Oczywiście nie uważam, że jest to obowiązek osób publicznych, jednak bardzo się cieszę, że wiele z nich ma taką potrzebę i tym samym pomaga innym. Ponadto wydaje mi się, że takie historie jak moja to też świetny sposób na to, by zachęcić innych nie tylko do badań profilaktycznych, ale również do leczenia – dzięki ablacji moje życie naprawdę stało się lepsze, dlatego myślę, że zachęci to innych chorych do podjęcia decyzji o zabiegu.

Jakie są pana rady dla pacjentów kardiologicznych, a także osób w grupie ryzyka?

Jeżeli ktoś czuje, że coś niedobrego dzieje się z jego sercem, to powinien wiedzieć, że warto szukać przyczyny tych problemów. Trzeba znaleźć kilku naprawdę dobrych specjalistów, którzy spojrzą na przypadek z różnych perspektyw i postawią diagnozę. Nie bagatelizujmy problemów kardiologicznych. Ponadto, jeśli już wiadomo, jakie to schorzenie i jakie są zalecenia, to nie warto się bać. Wiem, że zabiegi kardiologiczne budzą pełno wątpliwości i napawają lękiem, jednak mogę powiedzieć na moim przykładzie, że dopiero po ablacji odetchnąłem z ulgą, nie boję się o kondycję serca i żyję w pełni.

Next article
Home » Serce i krew » Liczy się dla mnie równowaga
Serce i krew

Ablacja w dobie pandemii – czy jest bezpieczna?

zabieg ablacji migotania

Prof. dr hab. n. med. Zbigniew Kalarus

Kierownik Katedry Kardiologii, Wrodzonych Wad Serca i Elektroterapii SUM w Katowicach, Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu

Istnieje wiele zabiegów, które znacznie poprawiają jakość życia pacjentów, a nawet ratują ich życie. Tak jest w przypadku zabiegu ablacji, o którym porozmawialiśmy z naszym ekspertem.

Jak wygląda zabieg ablacji? Jaka jest jego skuteczność?

Zabieg ablacji migotania przedsionków jest to najskuteczniejsza forma leczenia pacjentów z tą chorobą. Ma ona zdecydowanie większą skuteczność (wynoszącą ponad 80 proc.) w uwolnieniu chorych od arytmii niż leczenie farmakologiczne. Jego istota polega na elektrycznej izolacji żył płucnych. Żyły płucne są to naczynia, którymi natleniona krew spływa z płuc do lewego przedsionka serca. Najczęstszą przyczyną migotania przedsionków, jest właśnie nadaktywność elektryczna żył płucnych. Głównym celem zabiegu jest ich elektryczne odizolowanie od lewego przedsionka, by nie dochodziło do takiego sprzężenia. Dominują dwie formy jego wykonania. Pierwsza z nich (starsza) to zastosowanie energii o wysokiej częstotliwości, co powoduje „podgrzanie” ujścia żył do przedsionka. Druga metoda polega na „schładzaniu” jego ujścia, inaczej nazywana jest krioablacją lub ablacją balonową.

Czy w przypadku każdej arytmii można wykonać taki zabieg?

Praktycznie wszystkie arytmie staramy się leczyć za pomocą ablacji. Jeśli mówimy o migotaniu przedsionków, to wskazaniem do takiego leczenia jest postać objawowa arytmii. Pacjent musi czuć tę arytmię, co nie u każdego chorego się zdarza. Warto podkreślić, że pacjent musi podjąć świadomą zgodę na zabieg wraz z lekarzem.

Jak wygląda życie pacjenta po zabiegu ablacji? Dlaczego warto się na niego zdecydować?

Jeśli zabieg jest skuteczny, a jak wspominałem, skuteczność ta wynosi ponad 80 proc., to znacznie poprawia się jakość życia pacjenta. Szczególną grupą chorych, którzy odnoszą największe korzyści z ablacji, są to pacjenci cierpiący i na migotanie przedsionków, i na niewydolność serca. Zabieg ten zmniejsza konieczność częstej hospitalizacji. Istnieją również na ten temat publikacje naukowe, które wykazują, że ablacja u chorych z postacią napadową i przetrwałą arytmii zmniejsza ich śmiertelność oraz poprawia rokowanie.

Czy jeżeli lekarz przepisał już leki na arytmię, czy jest to przeciwwskazanie do zabiegu?

Leki nie są przeciwwskazaniem do zabiegu. Pacjenci muszą też wiedzieć, że jeśli zabieg skończy się powodzeniem, to i tak nadal będą musieli przyjmować leki. Może nie będzie to tak wiele ich rodzajów i takie samo dawkowanie, jednak to leczenie farmakologiczne pozostaje jako uzupełnienie zabiegu ablacji.

Jeżeli pacjent ma zaplanowany zabieg ablacji w dobie COVID-19 – czy może się jemu bezpiecznie poddać?

Tak, zabiegi odbywają się w bezpiecznych warunkach. Wypracowaliśmy strategię, że wykonujemy testy pod kątem infekcji wirusem COVID-u wszystkich naszych chorych. Stosujemy ją zarówno u pacjentów przyjmowanych w trybie pilnym, jak i planowym. Oczywiście, w dobie pandemii liczba chorych przyjmowanych planowo, w tym do ablacji migotania przedsionków jest mniejsza, ponieważ testowanie wydłuża pobyt, ale staramy się nadal ich leczyć. Mimo pandemii pacjenci nadal chorują, a ablacja w wielu przypadkach ratuje im życie.

Next article