Prof. dr hab. n. med. Tomasz Demkow
Kierownik Kliniki Nowotworów Układu Moczowego Centrum Onkologii – Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, członek Rady Konsultacyjnej Stowarzyszenia Mężczyzn z Chorobami Prostaty „Gladiator” im. Profesora Tadeusza Koszarowskiego
Chorzy na raka prostaty mają w Polsce dostęp do tych samych metod leczenia, które są powszechnie stosowane w Europie Zachodniej i USA. Muszę jednak wspomnieć o braku refundacji nowoczesnych form leczenia hormonalnego.
Najważniejszym problemem jest kompleksowe podejście do leczenia nowotworów, czyli współpracy lekarzy różnych specjalizacji odpowiedzialnych za stan zdrowia pacjenta. Jakie metody leczenia są stosowane wobec pacjentów z nowotworem prostaty?
Terapia zależy od stopnia zaawansowania nowotworu i preferencji pacjenta. Możliwości postępowania są szerokie – od zachowawczego, radykalnego po leczenie paliatywne. To pierwsze, to po prostu aktywna obserwacja, którą stosujemy, gdy rak gruczołu krokowego jest indolentny, czyli niechętny do rozwoju, a parametry chorego, które okresowo oceniamy nie ulegają pogarszaniu.
Leczenie radykalne możemy natomiast podzielić na 3 metody: chirurgiczne, źródłami promieniowania z zewnątrz, czyli teleradioterapia oraz radioterapia śródtkankowa, czyli brachyterapia. Leczenie chirurgiczne polega na usunięciu gruczołu krokowego wraz z pęcherzykami nasiennymi – w zależności od wskazań – regionalnymi węzłami chłonnymi. Usunięty materiał przekazujemy do badania mikroskopowego i po 2-3 tygodniach otrzymujemy raport histopatologiczny, który pokazuje, jak zaawansowany jest nowotwór.
Teleradioterapię zwykle poprzedza leczenie hormonalne, które obniża poziom testosteronu i minimalizuje masę guza, aby naświetlanie objęło jak najmniejszy obszar np. pęcherza moczowego czy odbytnicy. Hormonoterapia trwa 3 miesiące, a teleradioterapia kolejne 4-5 tygodni.
Trzecim typem leczenia radykalnego jest brachyterapia, podczas której wprowadzamy do gruczołu krokowego źródła promieniotwórcze. W Polsce preferuje się metodę polegającą na wprowadzenia promieniotwórczych pierwiastków przez prowadnice. Po zakończeniu zabiegu usuwa się źródła promieniowania wraz z prowadnicami, dzięki czemu pacjent po 2-3 dniach od zabiegu może wrócić do domu (tzw. brachyterapia wysokimi dawkami).
Jak wygląda aktualna sytuacja pacjentów z nowotworem prostaty w Polsce?
W mojej opinii, chorzy w Polsce mają dostęp do tych samych metod usuwania stercza, które są powszechnie stosowane w krajach Europy Zachodniej czy w USA. Jedyną różnicą jest mniejsza skala wykorzystywania robotów przy zabiegach. Niestety, w polskich szpitalach państwowych roboty nadal są rzadkością, podczas gdy w bogatszych krajach są standardowym wyposażeniem placówek medycznych. Powodem deficytu tego sprzętu w Polsce są oczywiście kwestie ekonomiczne – koszty zakupu i użytkowania tego nowoczesnego sprzętu są wysokie. W Polsce częściej można je spotkać w prywatnych klinikach. Natomiast leczenie w prywatnej placówce nie jest refundowane przez NFZ, więc to pacjent musi pokryć koszt zabiegu, który wynosi 40-50 tys. zł.
Jakie zmiany systemowe powinny zostać wprowadzone, aby polepszyć sytuację pacjentów w Polsce?
Od kilkunastu lat na świecie rozwija się trend, aby nowotwory leczyć kompleksowo, czyli w pełnej współpracy lekarza prowadzącego, chirurga, onkologa klinicznego i radioterapeuty. Takie konsylium powinno wspólnie analizować poszczególne przypadki i decydować o kierunku i sposobie terapii. W Polsce niestety nadal powszechne jest, że poszczególni specjaliści ze sobą nie współpracują, odsyłają pacjenta do obcego sobie specjalisty, nie wymieniając się uwagami dotyczącymi chorego i jego problemów. Tymczasem dobrze działające konsylia to często grupa lekarzy, którzy współpracują ze sobą od lat i mogą decydować o sposobie leczenia danej grupy chorych dysponując wspólnym doświadczeniem nabytym w trakcie długiego okresu współpracy.
Jaki wpływ na procesy terapii chorych na nowotwory miał koronawirus?
Część chorych na nowotwory, szacuję ten odsetek na 10-20 proc., nie pojawiała się na leczeniu lub kontroli, mimo że ich wzywaliśmy. Wielu się bało, bo szpitale były ogniskiem liczny zakażeń COVID-2, więc te fizyczne spotkania zastępowano teleporadami. Zdalne konsultacje są wskazane dla chorych o bardzo dobrym rokowaniu, nie wymagających częstej kontroli lub przy przedłużaniu recept, ale w przypadku chorych na nowotwory ten sposób konsultacji ma ograniczony sens. Natomiast samo podsumowanie wpływu pandemii na liczbę nowych rozpoznań i zgonów z powodu nowotworów będzie można dokonać dopiero za rok-półtora.